Krystyna Janda odniosła się do zarzutów, jakoby wykorzystała swoje znajomości, by otrzymać szczepionkę bez kolejki. Aktorka opublikowała wpis, w którym sprawa przedstawiona jest ze zgoła innej perspektywy.
- Aktorka Krystyna Janda odpiera zarzuty o wykorzystanie swoich znajomości, by otrzymać szczepionkę
- Jak się okazało, prawdopodobnie nie prosiła nikogo o „załatwienie” szczepienia
- Artystka wyjaśnia wszystko za pośrednictwem mediów społecznościowych
Osoby publiczne, które przyjęły „nadprogramowe” szczepionki, przeżywają teraz bardzo trudne chwile. Wydawało im się bowiem, że dadzą rodakom dobry przykład. Tymczasem spotkały się z zarzutami o to, że z premedytacją wykorzystali swoją rzekomo uprzywilejowaną pozycję.
Janda wyjaśnia, dlaczego otrzymała szczepionkę
Zapewne niewielu sympatyków rządu zechce słuchać tłumaczeń Krystyny Jandy. Jednakże aktorka po fali ataków uaktywniła się w mediach społecznościowych. W jednym z najnowszych wpisów na Facebooku czytamy m.in. o „pisowskiej szczujni”.
Warszawski Uniwersytet Medyczny poinformował w czwartek, że z puli dodatkowych 450 dawek szczepionek, które niezależenie od etapu zerowego otrzymał od Agencji Rezerw Materiałowych i które musiały być wykorzystane do końca roku, zaszczepił m.in. 300 pracowników szpitali WUM, ale też grupę 150 osób z rodzin pracowników, pacjentów będących pod opieką szpitali WUM, a również 18 znanych osób ze świata kultury i sztuki, które zgodziły się zostać ambasadorami powszechnej akcji szczepień. A lud zainspirowany przez pisowską szczujnię hejtuje na potęgę… – czytamy we wpisie, który podała dziś dalej Krystyna Janda.
Fakt, że celebryci zostali potraktowani priorytetowo bardzo spolaryzował nastroje społeczne. W obronę Krystynę Jandę wzięło jednak środowisko dziennikarskie bliskie opozycji. M.in. Tomasz Lis spekuluje, że artyści padli ofiarą manipulacji.